google-site-verification=lfAtS5O1vOAq9KIvmIQgRenUkaxMpN9HiFGW1mfotuU
Każdy przeżywa jakieś zakochanie i jak to mówią przychodzi czasem jak sraczka.
Aby sprawdzić, ile średnio zajmuje nam zakochanie się tę kwestie wzięli pod lupę uczeni z University of Minnesota. W tym celu zbadali oni 111 studentów (45 kobiet i 66 mężczyzn). Respondentom zadano dwa pytania odnoszące się do ich obecnego lub ostatniego związki. Kto pierwszy wyznał miłość i ile czasu minęło, zanim poczułeś, że jesteś zakochany. Do jakich wniosków doszli badacze?
Okazuje się, że mężczyźni potrzebują około 97 dni, by poczuć, że zaczyna się miłość. Z kolei paniom zajmuje to około 139 dni. Zresztą podobne wyniki pokazały również testy, przeprowadzone przez portale randkowe.
Eksperci wyznaczyli również podczas badań trzy główne etapy miłości, a mianowicie poziom żądzy (bazujący głownie na pożądaniu), atrakcyjności (jest to coś więcej niż pożądanie, ponieważ dochodzi fascynacja partnerem), a także stabilizacji (pojawia się przywiązanie).
A skąd wiadomo, że jest się zakochanym? Według badanych świadczyć może o tym ożywienie, ekscytacja światem, problemy z koncentracją na temacie innym, niż ukochany, a także nieodparta chęć wspólnego spędzania czasu czy duże zainteresowanie wszystkim tym, co dotyczy partnera.
Chcę się zakochać :)
Związek dwojga osób to wspólnota i jakaś jedność a cała sztuka bycia w relacji polega więc na pozostaniujednością przy jednoczesnym zachowaniu swojej odrębności. Gdybyśmy nie byli sobą, nie przyciągnęlibyśmy tej osoby do swojego życia bo bylibyśmy zbyt mało interesujący a powiadają że przeciwieństwa się przyciągają. Tymczasem często zdarza się, że z tego rezygnujemy, z siebie w imię czyjegoś dobra, albo z lęku przed odrzuceniem. Najważniejszym jestto aby wyjść do drugiego człowieka bez poczucia, że którejś ze stron czegoś brakuje. Bez chęci szukania w nim braków i możliwości naprawienia ich. Niezakotwiczania się w zranieniach tej osoby, bez osądu, poprzez danie przestrzeni na wszystko, co ważne w życiu. Przyzwolenie, że możesz być taki być, jaki jesteś, wszystko, co się w Tobie wydarza, jest właściwe. Taka postawa daje moc obydwu indywidualnościom - osobom. Ja mogę się zająć swoim życiem, a Ty masz moc, aby zająć się swoim. Mam zaufanie, że sobie poradzisz, bo jesteś pewną kompletnością wszystkiego czego potrzeba.
Czasami jednak wychodzimy z centrum swojego czucia. Nadajemy wtedy sygnał, który mniej więcej brzmi tak:” Ja sama dla siebie przestaję być ważna, bo pierwsze miejsce zajmuje osoba, z którą jestem w związku”, albo „ludzie zauważają mnie tylko wtedy, kiedy ich ratuję”.
Czasami robimy to z motywacji, żeby pomóc, lub żeby kogoś nie stracić. Tracimy jednak kogoś najważniejszego – siebie. Zdarza się, że analizujemy na milion różnych sposobów „co ktoś sobie pomyśli” „jak się poczuje, kiedy powiem swoją prawdę”. Zawsze trzeba umieć pozostać sobą a przynajmniej starać się żyć na co dzień tak by nie zatracić swojej godności własnej osobowości.
Największą iluzją jest poczucie, że ta osoba potrzebuje naszej pomocy, że sama sobie nie poradzi. Pseudo ratownik najczęściej potrzebuje jeszcze więcej pomocy niż osoba której pomaga. Tacy ludzie najczęściej nie potrafią rozwiązać własnych problemów i łatwiej im skierować uwagę na innych. Dlaczego? Bo uczono ich – nie płacz, zapomnij, zajmij się czymś przyjemnym, myśl pozytywnie. Jeśli coś jest trudne, to należy od tego uciec i zająć się czymś innym. Co ma swoje skutki w chorobach, w napięciach narządów wewnętrznych, wycofywaniu się z relacji, kiedy tylko pojawią się uczucia i emocje. Gdy wszystkie emocje tłumimy w naszym wnętrzu, przekłada się to na choroby a zwłaszcza te nowotworowe. Stres wywołuje potężne zachwianie hormonalne a jeśli jest długotrwałe może doprowadzić do stanów chorobowych.
Kiedy analizujemy innych, to przede wszystkim nie potrafimy być w relacji z sobą samym. Nie umiemy nazywać swoich uczuć, pragnień i potrzeb. Nie umiemy przeżywać życia, uczymy się znieczulać. Ten, kto nie wytrzymuje cierpienia innych, doradza co i jak należy zrobić, najczęściej nie wytrzymuje swoich własnych trudności. Nie ma wiary i nie szanuje mocy drugiego człowieka jako zdolnego do stanięcia ze swoim problemem na własnych nogach. Ratuje go, dając gotowe rozwiązanie, a jednocześnie zamyka takiej osobie drogę do swojej mocy, poczucia odpowiedzialności i sprawczości. Mówi np. „martwię się o ciebie” „ja wiem, a Ty nie wiesz jak”
Nikt nie doceni twojego poświecenia, bo to jak widzisz samą siebie decyduje o tym, jak widzą cię inni.
Wiele kobiet wchodzi w taką rolę będąc w związku, dopasowując się do stanów emocjonalnych partnera. Wynika to z niskiego poczucia ich własnej wartości. Takie kobiety stają się przeźroczyste i nieatrakcyjne. Przestają być sobą, licząc na wdzięczność. Kroją swój prawdziwy kształt w imię bycia docenianą. Chcą się dopasować, zamiast być prawdziwe. To jest najczęściej początek końca związku.
Iluzją jest wiara w to, że poświęcenie ktokolwiek doceni.
Z głodu opieki, troski, miłości rodzicielskiej. Takie dzieci często z powodu różnych trudności stają się ratownikami własnych rodziców. Uczą się przetrwać, znaleźć rozwiązanie, bo umierają z braku miłości, tęsknoty, dotyku, z głodu. Taka postawa mówi „jestem do niczego, chętnie siebie oddam za darmo. Widzą mnie tylko wtedy, kiedy rozwiązuję ich problemy. Lepiej podnieść własny poziom świadomości, niż próbować zmienić innych. Wszystkie choroby i wojny na świecie zaczynają się od odcinania swojego własnego czucia. Wracając do siebie, możemy kierować sobą, swoim życiem, zmieniać świat zastany, w jakiego taki potrzebujemy. Zmieniając to, co dzieje się w każdym z nas, uczynimy więcej dla pokoju na świecie, dla pokonania ubóstwa i strachu, niż próbując zmieniać problemy świata. Zwalczaj przyczynę, propagując wzniosłe myśli, a świat zatroszczy się sam o siebie. Wszystko w życiu zależy od stanu naszej świadomości. Jeżeli jesteśmy zadowoleni z posiadania jednej rzeczy i nie pragniemy więcej, wtedy doświadczamy dostatku.
---redagowany materiał Doroty Pawelec z babskiblues.pl
Czy widzieliście już taki przykład ?
Gdy patrzymy na dwoje ludzi widzimy że mimo wielkich różnic szukają w sobie tego czegoś co jest spełnieniem najskrytszych marzeń w drugiej osobie...
Dlaczego tak jest ?
Mężczyźni są ciekawi kobiet bo muszą się nauczyć być delikatnym, romantycznym i tego kobiecego świata na szczęście są ciekawi. Poza tym ? jak mężczyźni mogą rozumieć świat kobiet, skoro kobiety nie rozumieją też świata mężczyzn. Tak jest zresztą od wieków i niektórzy twierdzą, że właśnie to, co "jest nieznane", nas przyciąga i powoduje nasze zainteresowanie. Gdy odczuwamy różnicę, a ona się domaga wyjaśnienia i domknięcia, więc do siebie zbliżamy się czasem okrężna drogą ale odczuwamy wzajemny popęd. Ale gdy popęd gaśnie, co zawsze następuje w pewnym momencie, okazuje się, że albo coś razem zbudowaliśmy, albo nie.
Na początku każda zakochana para mówi: "Lubimy spędzać razem czas i te same książki, te same filmy". Z czasem okazuje się, że dwoje ludzi więcej różni niż łączy. On wstaje rano, ona późno. On otwiera okna, ona zamyka. I to są rzeczy tzw. "podprogowe" , które są niezależne od świadomości. W związku z tym, mimo że ta inność nas do siebie przyciąga, nieuchronnie w większości związków po latach zaczynają się problemy, które jeśli w stosowny sposób zostaną rozwiązane zapewnią trwałość związku.
Czy odczuwanie różnic jest złe ?
Nikt nie wie, co z tą innością robić i nie jest gotowy na to, że zacznie ją dostrzegać. Niektóre kobiety rozumieją mężczyzn lepiej, inne gorzej. Oto podział psychoanalityków z Danii którzy dzielą ludzi na cztery płcie: córki matek, córki ojców, synowie matek oraz synowie ojców.
Ojciec z córką, i matka z synem.
Córki ojców to kobiety bardziej nastawione na karierę, wiedzę, intelekt, poznawanie świata, porozumiewanie się z mężczyznami. W związku z tym one w ogóle lepiej rozumieją mężczyzn.
Córki matek to typy kobiet od dzieci, kuchni, sprzątania, - te podziały są umowne.
Synowie ojców reprezentują wzorzec macho zarabiają pieniądze, piłka nożna, do tego wierna cicha kobieta: siedzi w domu, rodzi dzieci i robi ogórkową albo pomidorową na obiad.
Z kolei synowie matek to faceci, którzy rozmawiają z kobietami potrafią lepiej rozumieć potrzeby kobiet ? tak samo, jeśli mają kilka sióstr. Synowie matek zawsze mają więcej przyjaciółek niż przyjaciół. Właściwie niekoniecznie przyjaźnią się z mężczyznami bo wychowani w damskim towarzystwie lepiej się w nim czują.
Dlaczego nie rozumiemy się wzajemnie ?
Dlatego, że nie bierzemy pod uwagę naszych potrzeb. Kobiety często czują się niekochane ? w kulturze gdzie istnieją podziały kobietom wolno mniej i są gorzej traktowane niż mężczyźni. Zaczyna się od dzieciństwa. Małe dziewczynki marzą, że będą żyły inaczej niż ich rodzice - zazwyczaj rodzice tacy nie okazują sobie uczuć. Wyobrażają sobie, że znajdą mężczyznę, który 25 razy dziennie powtórzy, jak bardzo ją kocha. Na początku znajomości, przez kilka pierwszych miesięcy, tak rzeczywiście się zdarza a kobieta ugruntowuje się tylko w swoich marzeniach. Tylko potem czar pryska, kobieta staje się coraz bardziej rozgoryczona i smutna...i coraz bardziej samotna. To przykre ale prawdziwe.
Mężczyzna jest nieszczęśliwy gdy...
Ona jest nieszczęśliwa to i on jest nieszczęśliwy. Mężczyźni lubią czuć, że ich kobieta przy nich staje się szczęśliwa. Przemedytuj to dokładnie i zrozum że : "mężczyzna długo pozostaje pod wrażeniem, jakie zrobił na kobiecie". Co to znaczy ? Wiele kobiet jeśli nie szanuje siebie i nie lubią same siebie i tego co robią, przekaże to nielubienie facetowi. Są matki, które narzekają, że ich partnerzy mają lepszą relację z dziećmi niż one bo kiedy mężczyzna ma czas na zabawę z dzieckiem, one muszą zajmować się domem, sprzątać, gotować. Dobrym rozwiązaniem jest zadbanie o siebie. Mężczyźni lubią gdy ładnie pachniecie a on też posprząta, ugotuje, zrobi zakupy. Kobiety gubią się pomiędzy wielką tęsknotą, żeby dostać dużo miłości, a tym, że jak jej nie otrzymują, stają się wredne.
Co zrobić, żeby tak nie było?
Lubić siebie, to podstawa. I zdać sobie sprawę że już nawet w Biblii napisano: "Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego... " To znaczy ta miłość do drugiej osoby może być zauważona tylko wtedy gdy nauczysz się kochać samą siebie. Zaczniesz rozumieć czego potrzebujesz i czego potrzebuje ktoś kto jest obok Ciebie...
Cieplejszy wieje wiatr ta stara piosenka wydaje się być jak najbardziej na czasie.
Wiosną uczucia rosną. A jak to jest w przypadku Rolników? Czy stać nas na to aby okazywać uczucia swoim bliskim czy już od Wiosny nie ma nas do Jesieni bo jesteśmy zaganiani pracą. Zbliża się pora siewu i nawożenia z fertygacją... w środku lata podlewanie i zbiory owoców, warzyw, kwiatów... a co z uczuciami ? Czy one nie powinny także mieć swojej pozycji w ciągu doby ? Można powiedzieć że nie każdy człowiek jest taki sam ale czy Rolnik zawsze jest zapracowany ? Wiele osób może dlatego nie zbudowała związku lub jeśli on jest to pozostawia dużo do życzenia ze względu na brak możliwości wzajemnej wymiany relacji z bliską osobą. Zapracowanie i przesadna dbałość o coś i tak może nie przynieść spodziewanych korzyści... Na myśl przychodzi mi tu postawa mojego znajomego który bardzo dbał o swoje rośliny pielęgnował lepiej niż swoją żonę... potem przyszedł mróz i w ciągu doby zniszczył całą jego plantacje... i po co było tak się przejmować ? Może właśnie żona mogłaby go pocieszyć w chwilach utraty jego plantacji... bo przecież na ubezpieczenia nie ma co liczyć... ale o te relacje nie zadbał od początku... i tak ani pożytku z żony, ani z plantacji, ani z ubezpieczyciela... Rolnik może zawsze szukać żony nawet wtedy gdy ją już ma. Szukać w znaczeniu nie tyle co szukać nowej żony ile szukać jej i okazywać uczucia gdy tego potrzebuje. Mężczyźni maja z tym duże problemy stąd Kobiety z czasem czują się niekochane. Warto chyba zawsze problem rozwiązywać wspólnie i być odpowiedzialnym za siebie na wzajem. Czy jeśli mąż jest pracoholikiem to jest tylko jego problem ? Ten problem dotyka wszystkich jego bliskich... a jak jest w Twoim przypadku ?
w swojej przeglądarce